Niskie ceny uprawnień do emisji CO2 – czy to na pewno dobrze?

Pytanie tylko o to, czy spadek jest dobrym znakiem, nie ma znaczenia. Wysokość opłat za emisję CO2 odbija sytuację na europejskim rynku, więc najważniejsze będą nie tyle kwoty, co przyczyny wahań. Dopiero wgląd w źródła podpowie, czy mamy się z czego cieszyć. Pamiętajmy, że system ETS (Emissions Trading System) nie ma być tani: ma regulować emisyjność gospodarek i mobilizować kraje do przechodzenia na OZE.

System skonstruowano tak, aby działał niejako samodzielnie, zgodnie z rytmem gospodarek. Pozostaje zatem bardzo czuły na wszystkie wahnięcia. Zastopujmy go na chwilę – jak rozumieć ostatnie spadki cen uprawnień do emisji? Jaki sygnał dostały polskie przedsiębiorstwa?

Zacznijmy od skali spadku cen: w marcu 2023 r. pozwolenia osiągnęły rekordową wartość 105 euro/t, ale niemal rok później cena spadła o blisko 50% i jest w trendzie spadkowym. 20 lutego ceny uprawnień do emisji CO2 spadły do najniższego od 28 miesięcy poziomu 55 euro/t. Przez większość marca stawka nie przekraczała 60 euro – średnio wynosiła 58,2 euro/t [stan na 25.03 za PSE].

Z czego wynika ostatni spadek opłat za emisję CO2?

W idealnym świecie niska cena uprawnień do emisji CO2 wynikałaby z przejścia unijnych gospodarek na OZE. To jednak jeszcze nie ten przypadek, chociaż w 2023 r., według raportu Ember, udział zielonej energii w miksie energetycznym UE po raz pierwszy przekroczył poziom 40%. Eksperci szacują, że dalszy wzrost przed nami, a w tym roku liderem pod względem mocy i generacji będzie fotowoltaika. Sporą rolę odegrały również niższe ceny gazu, dzięki którym wysokoemisyjny i mniej ekonomiczny węgiel tracił na atrakcyjności.

Wydaje się jednak, że języczkiem u wagi w kształtowaniu cen uprawnień do emisji CO2 było przede wszystkim… spowolnienie gospodarcze w UE. Według Uniwersytetu Columbia, przywoływanego przez portal BiznesAlert, wytwarzanie energii w UE spadło w 2023 r. o 2,3% (-56,4 TWh) r/r. 

Kto się cieszy z niskich cen? Skala mikro i makro

Jak powiedzieliśmy na początku – skutki wahań cen w EU ETS zależą od źródła tych zmian. Gdyby u podstaw niskich opłat leżała (prawie) zeroemisyjna gospodarka, nie byłoby o czym dyskutować, ponieważ państwa UE i tak nie potrzebowałyby uprawnień do sprawnego działania przy redukcji emisji dwutlenku węgla. A co w sytuacji, kiedy ceny uprawnień spadają ze względu na okresowe spowolnienie gospodarcze?

W perspektywie mikro przedsiębiorstwa mogą na chwilę odetchnąć. Mniej kosztów obciążających ich budżet oznacza krótkookresową poprawę rentowności i więcej środków na inwestycje. 

W skali ogólnokrajowej jednak oznacza to skromniejszy wpływ do budżetu państwa. System ETS jest tak skonstruowany, aby na sprzedaży uprawnień mogły zarabiać kraje członkowskie. Unijne prawo wymaga, by co najmniej połowę tych pieniędzy przeznaczać na transformację energetyczną (np. wspieranie inwestycji w technologie niskoemisyjne, ulepszenia w zakresie efektywności energetycznej, inwestycje w rozwój źródeł odnawialnych). Z perspektywy państwa mniejsze wpływy ze sprzedaży uprawnień oznaczają zatem mniej środków na wspieranie dekarbonizacji. Jak wykazał Robert Jeszke, prezes Centrum Analiz Klimatyczno-Energetycznych, w „Dzienniku Gazecie Prawnej” w 2023 r. Polska sprzedała ponad 65 mln uprawnień na aukcji po średniej cenie ok. 83 euro, uzyskując ok. 5,4 mld euro. Gdyby obecna niska cena się utrzymała, to – zakładając podobny wolumen sprzedaży – w 2024 r. Polsce trudno będzie powtórzyć ten wynik.

Polska powinna być przede wszystkim czujna i uzbrojona w racjonalną strategię odejścia od węgla (brak solidnego Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu do 2030 r. odbija nam się czkawką). Póki ciągle walczymy o niskoemisyjną gospodarkę pozostajemy niestety mocno zależni od skoków cen za emisję CO2zarówno w skali mikro, jak i makro. 

System EU ETS – reguły gry

Obecna sytuacja pokazuje, że system zarządzania emisjami działa dobrze. Kiedy gospodarka spowalnia, opłaty spadają i nie obciążają dodatkowo nadszarpniętych budżetów. Ale jak tylko ruszy pełną parą, ceny mogą okazać się bezlitosne. System ETS ma w końcu jedno zadanie: mobilizować państwa UE do obniżania emisji gazów cieplarnianych. 

Mechanizm skonstruowano jako odpowiedź UE na protokół z Kyoto z 1997 r. Dyrektywa, która obecnie obowiązuje Wspólnotę, została uchwalona w 2003 r., choć oczywiście była wielokrotnie nowelizowana. 

W skrócie unijny system handlu uprawnieniami działa w następujący sposób: poszczególne kraje UE ustalają limity emisji CO2 wynikające z przyjętych celów klimatycznych. Każde państwo dysponuje pulą uprawnień do wystawienia na sprzedaż (jedno uprawnienie daje prawo do emisji jednej tony CO2eq, czyli ekwiwalentu dwutlenku węgla). Uprawnienia kupują konkretne instalacje, ale rynek jest ogólnoeuropejski, więc np. polska instalacja może nabyć uprawnienia od innego kraju i odwrotnie. Niektóre przedsiębiorstwa (między innymi cementownie, huty) otrzymują również uprawnienia za darmo. UE chce w ten sposób zapobiec tzw. ucieczce emisji – czyli przenoszeniu firm za granicę Wspólnoty w celu uniknięcia opłat. Uprzywilejowane podmioty z góry wiedzą, ile dostaną bezpłatnych uprawnień do emisji dwutlenku węgla.

Co ważne, jeżeli przedsiębiorstwo ogranicza swoje emisje, może zachować zapasowe uprawnienia do wykorzystania w przyszłości lub je sprzedać – uprawnienia nie mają terminu ważności.

Ceny uprawnień do emisji CO2 – bez OZE będzie drożej

Aby system ETS spełniał swoją misję, Bruksela wprowadza do niego pewne zmiany. Niedawno pułap emisji został zaostrzony w celu zmniejszenia emisji regulowanych systemem o 62% do 2030 r. (w porównaniu z poziomami z 2005 r.). Jak czytamy na oficjalnej stronie Komisji Europejskiej:

  • rozszerzono zakresu EU ETS na transport morski,
  • za 3 lata przewiduje się wprowadzenie systemu ETS 2, który obejmie budynki i transport drogowy,
  • stopniowo będą wycofywane bezpłatne uprawnienia w sektorze lotnictwa i w niektórych sektorach przemysłowych – docelowo bezpłatne uprawnienia będą dotyczyć tylko sektorów o najwyższym ryzyku przeniesienia produkcji poza UE.

Państwa takie jak Polska nie mogą czekać na spadki opłat za emisję dwutlenku węgla i cieszyć się z chwilowych oszczędności. Stawką w grze jest uodpornienie krajowej gospodarki na wahania cen. 

Jeśli planujesz wykorzystanie gazu w transformacji energetycznej oraz chcesz dowiedzieć się o możliwości obniżenia swoich emisji, zadzwoń do nas pod numer +48 61 102 72 22 lub napisz email na info@duon.pl.

 

Źródła:

Przeczytaj również:

Przymiarki do dekarbonizacji przemysłu – sytuacja polskich firm

Wpadamy w lukę węglową. Energia z gazu ziemnego może być ratunkiem

Polska i rynek gazu w 2023 r. – podsumowanie i plany

E w ESG – co to jest i jak to możesz raportować?

Kategorie
Dla firmy