Czy dostawy LNG do Polski są bezpieczne? O kryzysie na Morzu Czerwonym

Na horyzoncie nie widać rozwiązania. Kryzys na Morzu Czerwonym to odbicie dużo poważniejszych, wieloletnich konfliktów, a nie tylko efekt ostatniego spięcia Hamasu z Izraelem. Dodatkowo gęste sieci zależności między państwami regionu oraz między Bliskim Wschodem i Zachodem nie ułatwiają znalezienia kompromisów. Cenę za sparaliżowanie Kanału Sueskiego – jednego z najważniejszych szlaków dla globalnej gospodarki – zaczyna płacić cały świat. Jak to się odbija na rynku gazu? Co z dostawami LNG do Europy? Czy Polska powinna się martwić?

Od listopada 2023 r. Huti – jemeński ruch polityczno-militarny – atakują statki handlowe na wodach Zatoki Adeńskiej i Morza Czerwonego. Zbrojne działania wymierzone są przede wszystkim we flotę izraelską (choć od niedawna także w statki USA i Wielkiej Brytanii), aby wywrzeć silną presję na rządzie Beniamina Netanjahu i skłonić go do wstrzymania ofensywy w Strefie Gazy. Ze względu na strategiczny dla międzynarodowej gospodarki punkt ataku, konflikt rozlewa się daleko poza linię napięć Huti – Izrael.

Paraliż Kanału Sueskiego – paraliż handlu i dostaw LNG?

W normalnych warunkach Kanał Sueski obsługiwał ok. 15% światowego handlu, a w przypadku ruchu kontenerowego jego udział sięgał nawet 30%. Od paru miesięcy coraz więcej statków omija Kanał Sueski, wybierając dłuższą trasę wokół Afryki. Średnio opóźnienia dostaw z Azji do Europy sięgają 2 tygodni. Średnio, bo – jak pokazuje portal Forsal.pl – opóźnienia mogą wynieść nawet 38 dni, jeśli szlak prowadzi z Indii do Europy Północnej (wydłużenie podróży o 58%), lub 40 dni, jeśli szlak prowadzi z Zatoki Perskiej do Europy Północnej (wydłużenie podróży o prawie 75%). Opływanie Przylądka Dobrej Nadziei za każdym razem generuje dla firm spore koszty i niesie ryzyko destabilizacji łańcuchów dostaw oraz pracy portów.

Na poziomie gospodarczym bezpośrednią ofiarą kryzysu na Morzu Czerwonym jest jednak Egipt. W drugiej połowie lutego okazało się, że od początku tego roku wpływy z ruchu przez Kanał Sueski – kluczowe źródło egipskich przychodów – zmalały o 40–50% [Money.pl], pogłębiając tym samym wewnętrzne problemy gospodarcze kraju.

Raczej maraton niż sprint

Przywrócenie normalnego rytmu żeglugi międzynarodowej leży w interesie zarówno najbliższych sąsiadów, jak i całego świata. Ostatnio próby uspokojenia sytuacji podjęła sama Unia Europejska. W połowie lutego rozpoczęła operację Aspides: okręty państw członkowskich mają chronić statki handlowe i reagować w razie zagrożenia. Zażegnanie konfliktu będzie jednak trudne i szybko nie nastąpi – sieć zależności w regionie jest zbyt gęsta, a ocena ataku Hutich mocno zależna od punktu widzenia… Nawet Egipt powstrzymuje się przed ostrymi słowami. Ostatnie wydarzenia w Strefie Gazy wzmocniły bowiem antyzachodnie nastroje mieszkańców krajów arabskich. Zdaniem Sary Nowackiej, analityczki z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, kres atakom może położyć zawieszenie broni między Izraelem a Hamasem albo – doraźnie – dyplomatyczne zaangażowanie państw arabskich, szczególnie Iranu. Ten ostatni bowiem wspiera Hutich, chociaż nie ma dowodów, aby Teheran był inspiracją dla akcji na Morzu Czerwonym.

Co z dostawami LNG do Europy?

Działania zbrojne w rejonie Zatok Omańskiej i Adeńskiej oraz Kanału Sueskiego przyciągają uwagę szczególnie tych krajów UE, które na dużą skalę importują LNG z Kataru oraz są z nim związane długoletnimi kontraktami. W pierwszej kolejności kryzys odczują Włochy.

Katar pozostaje ich najważniejszym dostawcą LNG, wyprzedzając nawet USA. To ciekawy wyjątek na tle innych dużych europejskich importerów skroplonego gazu ziemnego. Waga partnerstwa z Katarem dla Włoch jest tym większa, że po pierwsze: Włochy dążą, by LNG stanowiło aż 50% całego importu gazu, po drugie: włoska spółka energetyczna Eni wraz z m.in. brytyjskim Shellem i francuskim TotalEnergy podpisały niedawno długoterminowe kontrakty na import skroplonego błękitnego paliwa z Qatar Energy na okres po 2050 r.

Jeśli kryzys na Morzu Czerwonym da się we znaki Włochom, to odczują to także inne państwa w regionie. Kraj – wraz ze swoim największym terminalem LNG na Morzu Śródziemnym – staje się hubem energetycznym. Chce zabezpieczać dostawy gazu LNG z Globalnego Południa i Bliskiego Wschodu dla innych krajów Wspólnoty (m.in. Niemiec).

Dodajmy, że Katar, oprócz mocnych związków z Włochami, pozostaje ważnym partnerem dla całej UE. W III kwartale 2023 r. był drugim największym dostawcą skroplonego gazu ziemnego do krajów Unii, odpowiadając za 14% dostaw LNG.

Czy w związku z tym bezpieczeństwo energetyczne Europy i dostawy LNG do Polski stoją pod znakiem zapytania? Raczej nie. Dostawy LNG mogą docierać do Europy później niż zazwyczaj, ale Katar nie ogranicza wolumenu eksportu. Nie jest to oczywiście sytuacja idealna, choć w branży energetycznej uważa się, że konflikt na Morzu Czerwonym nie wpłynie znacząco na sytuację na europejskim rynku gazu. Pamiętajmy, że dla UE największym dostawcą skroplonego gazu ziemnego pozostają Stany Zjednoczone. Wraz z uruchomieniem nowych mocy eksportowych ich udział prawdopodobnie jeszcze wzrośnie w drugiej połowie 2024 r.

Czy dostawy LNG do Polski są zagrożone?

W 2023 r. także do Polski dostawy LNG przypływały głównie z USA. W ramach zakupów długoterminowych oraz na rynku spot Świnoujście przyjęło aż 41 statków od partnera zza oceanu – to prawie 70% wszystkich ubiegłorocznych dostaw do naszego terminala. Koncern Qatar Energy zapewnił 19 dostaw LNG do Polski, a po 1 Gwinea Równikowa oraz Trynidad i Tobago [dane za „Dziennik Gazeta Prawna”].  

Polskie obawy może uspokoić też fakt, że dłuższa trasa z Kataru do Świnoujścia nie oznacza strat finansowych dla Polski. Kontrakt Orlenu z Qatar Energy funkcjonuje w formule delivered ex-ship (DES), co oznacza, że w tym przypadku koszt frachtunku pokrywa katarski dostawca. Orlen, który pozostaje w kontakcie ze swoim kontrahentem, czuwa natomiast nad dostosowaniem harmonogramu dostaw do terminala. 

Dowiedz się więcej o polskim rynku gazu w 2023 r. z wpisu „Polska i rynek gazu w 2023 r. – podsumowanie i plany”.

A co z cenami LNG? Od dłuższego czasu mamy tendencję spadkową, a przecież kryzys na Morzu Czerwonym trwa od listopada zeszłego roku. Aktualnie ceny na holenderskiej giełdzie TTF utrzymują się poniżej 30 euro za 1 MWh. Eksperci szacują, że dopiero zimą 2024 r. odnotujemy niewielki wzrost do 35 euro. Na taki stan rzeczy Europa zapracowała sobie przemyślaną dywersyfikacją źródeł gazowych oraz wypełnieniem magazynów gazu.

O strategicznych zapasach gazu w Polsce więcej informacji znaleźć można w materiale „Strategiczne zapasy gazu w Polsce – podziemne magazyny to podstawa”.

Ważna rola gazociągów

Kiedy analizujemy europejskie bezpieczeństwo energetyczne w świetle kryzysu na Morzu Czerwonym nie możemy zapomnieć o proporcjach – w sumie LNG stanowi tę mniejszą część unijnego importu. Jak wskazuje Komisja Europejska w 2023 r. LNG zajęło ok. 42% z całości importowanego błękitnego paliwa (we wszystkich jego formach). Sam Katar odpowiada z kolei za zaledwie kilka procent całego unijnego importu gazu. 

Europejski rynek gazu opiera się głównie na gazociągach: w ten sposób pozyskuje surowiec z Norwegii, Algierii czy Azerbejdżanu. Z punktu widzenia Polski Norwegia jest szczególnie ważnym – i obiecującym – partnerem. Już teraz dzięki Baltic Pipe pokrywamy ponad 50% krajowego rocznego zapotrzebowania na gaz, a przecież Orlen ciągle pracuje nad zwiększaniem wydobycia na Norweskim Szelfie Kontynentalnym. Sama Norwegia, jak zapowiedział niedawno Equinor, zabiega, aby w tym roku eksportować jeszcze większe ilości gazu ziemnego.

Jak Polska umacnia swoje bezpieczeństwo energetyczne? Przeczytaj w artykule „Bezpieczeństwo energetyczne Polski – filary północne”.

Przeczytaj również:

Jak wygląda dystrybucja gazu LNG w Europie?

Polska suwerenność energetyczna – zosia samosia czy partnerka?

Import gazu LNG do Polski – skąd UE pozyskuje gaz?

Gaz ziemny dla firm – dlaczego polskie przedsiębiorstwa mają obawy?

Kategorie
Dla firmy